niedziela, 25 kwietnia 2021

1 - I wszystko

 

ROZDZIAŁ I

I wszystko

 

 

Marcus

Marcus Sloan stał przy oknie w biurze Smithiego, wpatrując się w parter klubu ze striptizem, którego jednej czwartej był właścicielem, ale mimo to rzadko tu przychodził i nigdy tego nie robił, kiedy firma działała.

Nie musiał.

Smithie, który założył klub, był właścicielem pozostałej części i prowadził go, znał swój biznes. Podszedł do tego poważnie. Był też uczciwy. I miał dobrą reputację na swoim stanowisku - mężczyzny, z którym się nie pieprzyłeś, ale mężczyzny, który dbał o swój biznes, dbając o swoich klientów i personel, od sprzątaczek po bramkarzy, barmanów i tancerek.

To był pierwszy raz od ponad roku, kiedy Marcus tu był.

Był poranek. Wczesny. Otwierali się dopiero o pierwszej. Budynek nie miał okien, więc w środku paliło się światło. Trzy kobiety krążyły po pomieszczeniu, jedna wycierała stoły, a dwie pozostałe - podłogę.

Na scenie były dwie kobiety.

Wyglądało na to, że jedna trenowała drugą.

Drzwi za nim otworzyły się, ale Marcus nie odwrócił się od okna, nawet gdy usłyszał, jak wchodzi Smithie.

Nie odrywał oczu od sceny.

„Słyszałem, że masz główną tancerkę” - zauważył Marcus do okna, jego uwaga była skierowana przez nie, ale skupiona na blondynce na tej scenie.

„Aksamitna lina, bracie” - odpowiedział Smithie i Marcus poczuł, jak porusza się po biurze. Czuł też, że zatrzymuje się u boku Marcusa.

„Tańczyła z innymi dziewczynami przez około tydzień” - powiedział Smithie - „Zanim ją tam umieściłem, widziałem to podczas przesłuchania. Nadal nie miałem pojęcia, jakie zamieszanie wywoła ze względu na swój talent. Nie potrzebuję gówna, które to daje, wszyscy faceci wpychają pieniądze w stringi Daisy, a inne dziewczyny są wyruchane, bo ona wyprzedza je o milę. Jeśli oczyszczę dla niej scenę, sama pracuje z facetami, nie ma żadnych suk, które działają mi na nerwy, narzekając na ich napiwki. Cztery wyjścia, po trzy piosenki w każdym, dostaje swoje napiwki. Inne dziewczyny mają dobrą przerwę, żeby uzupełnić olej czy cokolwiek innego, a faceci są przygotowani i zmotywowani, by utrzymać przepływ dobroci po jej zejściu ze sceny.”

„Trzy wyjścia, dwie piosenki i żadnych tańców na kolanach” - stwierdził Marcus.

„Co mówisz?” - zapytał Smithie.

Marcus zwrócił się do mężczyzny.

Był czarny. Duży. Za swoich czasów był wysportowany, nigdy szczupły, potężny. Jego ciało nieco zmiękło z wiekiem, ale Smithie nie zmiękł. Był bystry, sprytny, wykształcony i mądry. Jego życie było wyboiste, nie tak wyboiste jak niektórych, ale bardziej nierówne niż większość. Stał przez to silny, podejmując mądre decyzje, mądre sojusze i zrobił sobie niewielu wrogów.

„Trzy wyjścia, dwie piosenki i żadnych tańców na kolanach” - powtórzył Marcus.

Brwi Smithiego ściągnęły się razem, gdy przyszło do niego zrozumienie - „Myślałem, że mamy umowę”.

Mieli.

Ponad rok temu Smithie przeżył ciężkie chwile ze swoją rodziną, a brat jednej z jego czterech kobiet wpadł w kłopoty. Potrzebował pieniędzy, żeby mu pomóc. Zabrał go ze jego firmy i aby ten biznes mógł funkcjonować, potrzebował partnera, ale wziąłby tylko takiego, który milczał, zostawił prowadzenie klubu Smithiemu, był otwarty na wykup, gdy Smithie znów by stanął na nogach, trzymał nos z dala i po prostu co miesiąc brał procent.

Brat, z pomocą Smithiego i jego kobiety, znalazł się z powrotem na prostej. I było więcej niż prawdopodobne, że wkrótce zaoferuje Marcusowi wykup.

Ale teraz był w środku.

„Mieliśmy” - potwierdził.

„W takim razie z szacunkiem, Marcus, ale nie jestem pewien, czemu wychodzisz z tym gównem” - zauważył Smithie.

„Dodatkowe wyjście i dodatkowa piosenka sprawiają, że inne dziewczyny nie pojawiają się na scenie” - zauważył Marcus.

„Daisy występuje jako główna tancerka od pięciu miesięcy i jak dotąd nie mają z tym żadnego problemu.”

„Mieliby mniej problemu, gdyby mieli jeszcze dwanaście minut na scenie, aby otrzymać napiwki.”

„Jasne, że tak, ale wtedy Daisy by nie było, a oni by oszaleli, człowieku. Trzech bramkarzy musi wyjść zaraz po tym, jak zejdzie ze sceny, ponieważ wielu z nich nie zadaje sobie trudu, by wepchnąć jej w sznurek. Są tak oszołomieni, że po prostu rzucają te banknoty na scenę ”.

„A tańce na kolanach?” - zapytał Marcus.

„Za Daisy płacą podwójnie i są tylko prywatne. Nie pracuje w pokoju.”

„Masz to na oku?”

„Tak, kurwa, Sloan” - wycedził Smithie, tracąc cierpliwość i nie był typem człowieka, który miał problem z okazywaniem tego, nawet takim człowiekowi, jakim był Marcus.

„Widziałeś moją konfigurację. Kamery są wszędzie. Nikt nie pieprzy się z moimi dziewczynami.”

„Nie chcę, żeby tańczyła na kolanach.”

„Człowieku, w złą noc ona mogłaby mieć pięćset do tysiąca dolarów za prywatne tańce. Dobra noc i wraca do domu z dwoma tysiącami w torebce z samych tańców na kolanach.”

Marcus spojrzał z powrotem w okno, czując na karku uczucie, jakby go piekło na samą myśl o tej kobiecie wirującej na kolanach nieznajomego.

„Chcesz mi wyjaśnić to zainteresowanie?” - poprosił Smithie.

Marcus przyjrzał się striptizerce Smithiego.

Platynowe włosy i to dużo ich. Drobna sylwetka, jej żebra i wąska talia do tego stopnia, że była krucha, miała też szczupłe biodra i wąski tyłek.

Jednak jej piersi były ogromne. Oczywiście robione, niemniej jednak najwyraźniej dostrzegał w nich geniusz. W jakiś sposób pasowały do jej sylwetki, współpracowały z resztą jej ciała, odwracając uwagę od jej wzrostu i drobnej budowy, które można było postrzegać jako słabości i nadawały jej obecność, siłę i moc.

Ale jej twarz.

Jej twarz była oszałamiająca. Szeroki uśmiech. Białe zęby i sporo z nich. Duże oczy. Elegancki nos. Miękkie kości policzkowe. Wszystko to podkreśliła, używając profesjonalnego makijażu, od tego, co najwyraźniej było darem lepszych genów, do czegoś, co świeciło jak hollywoodzka gwiazdka.

Gwiazdka striptizerka, która wyglądała całkiem jak Dolly Parton, która prawdopodobnie wróciła do domu poprzedniej nocy nie później niż trzecia nad ranem, a właśnie wtedy, zaledwie kilka godzin później, była z powrotem na scenie i pomagała innej dziewczynie, ucząc ją niektórych ruchów.

„Marcus, bracie” - rozległ się głos Smithie - „Jeśli masz problem ze sposobem, w jaki prowadzę interesy, a ja daję ci powód, żebyś miał ten problem, to rozmawiamy. Nie daję ci tego powodu, to nie prowadzimy takich rozmów jak ta. Taka jest nasza umowa.”

Marcus słuchał go, patrząc, jak Daisy rozmawiała z drugą dziewczyną, a potem pobiegła po scenie, robiąc to z wdziękiem w sandałach na platformie, ze spranymi dżinsami obcisłymi na jej tyłku, biodrach i nogach. Mimo to, po pokonaniu czterech kroków, skoczyła wysoko, chwytając się słupa co najmniej metr wyżej nad sobą i kołysała ciałem tylko za pomocą rąk.

Kiedy kołysanie się skończyło, wspięła się na słup ręka za ręką. Robiąc to szybko, podnosząc się o kolejny metr, odwróciła dolną połowę ciała, owijając swoje chude nogi wokół słupa. Wygięła się do tyłu, jej włosy opadły, a jedynym uchwytem na drążku były jej nogi, wygięła plecy w łuk i zsunęła się powoli, jakoś okrążając słup.

Zakończyła to układając dłonie na podłodze, nogi powolnymi i kontrolowanymi ruchami przeniosła za głowę jedna po drugiej. Odepchnęła się rękoma i stanęła.

Prosto z idealną postawą.

I uśmiechała się, jakby nie poruszyła się nawet trochę, a tym bardziej jakby właśnie dokonała wyczynu gimnastycznego - w obcisłych dżinsach - który wymagał dużo siły i wysiłku.

Kurwa.

Ta twarz.

Ten uśmiech.

Kurwa.

„Myślę, że oglądając to” - ciągnął Smithie - „masz wskazówkę, dlaczego każdy dupek, który prowadzi klub w hrabstwach Denver, Jefferson, Arapahoe i Adams, ciężko oddychał po szyi tej dziewczyny w nadziei, że zrekrutuje ją. Myślisz, że ona mnie polubi, jeśli ją zdejmę z prywatnych tańców i dam jej mniej czasu na scenie. Lubi najbardziej klasę Smithiego, której nie mają inne kluby. Lubi inne dziewczyny. Lubi aksamitny sznur. Lubi Porsche, które kupiła sobie w zeszłym miesiącu. To, co jej się nie spodoba, to to.”

Marcus nic nie powiedział, oglądając, jak druga dziewczyna próbowała wykonać ten sam manewr, co Daisy.

I patrzył, jak dziewczyna poniosła porażkę.

„A innych dziewczyn to nie obchodzi, Marcus” - Smithie trzymał się tematu - „Ona pakuje to miejsce. Każdej nocy muszę wysyłać mężczyzn do domu z kolejki, nie wchodzą w drzwi, ponieważ mamy pełno. To jest gotówka w kasie dla ciebie i dla mnie, bracie. Zysk jest wyższy, nawet po odjęciu zysku Daisy. Butelki za barem szybko się opróżniają. Moje tygodniowe zamówienie gorzałki podwoiło się. Ale to także gotówka w kieszeni nie tylko tancerek, ale także barmanów i kelnerek. Wszyscy są szczęśliwi.”

Marcus skierował swoją uwagę z Daisy na Smithiego - „Odetnij jej występ i piosenkę w każdym występie i żadnych prywatnych tańców, Smithie.”

Smithie się rozgniewał - „Jestem w tej grze od siedmiu lat, Sloan. I przez te siedem lat czekałem na talent taki jak Daisy, który wyniesie Smithiego i wszystkie dusze, które dla mnie pracowały i, które temu podlegają na wyższy poziom.”

„Zwiększ jej pensję o pół miliona, daj jej cztery tygodnie płatnego urlopu i odetnij jej występ i piosenkę, i bez prywatnych tańców, Smithie.”

Oczy Smithiego zrobiły się duże.

„Pół miliona?” - zakrztusił się.

„Pokryję to.”

Twarz Smithiego stwardniała, ale jego usta się poruszyły - „Druga część umowy polegała na tym, że staram się wykupić cię tak szybko, jak to możliwe. Jestem około dwóch miesięcy od zrobienia tego, teraz Daisy jest tutaj. Nie potrzebuję cię głębiej i z całym szacunkiem, nie chcę cię głębiej. Wiedziałeś o tym od początku. Potrzebowałem cię, a ty wkroczyłaś dla mnie i dostałeś za to moją wdzięczność. Dostałeś to z serca” - uderzył się w pierś - „i z banku. Ale to mój klub, bracie, i chcę go z powrotem.”

„Nie kupuję głębiej, Smithie, pokrywam korektę pensji Daisy.”

„A kiedy cię wykupię? Kto więc pokryje Daisy? Nie przyjmuję niektórych napiwków. One są dziewczyn. Ogolę cenę tańca na kolanach wszystkich dziewczyn, ale to za Daisy płacą wygórowaną cenę. Jak będę pokrywał pół miliona pieprzonych dolarów po twoim odejściu?”

„Nie będziesz musiał.”

„Jak to?”

„Ponieważ ona odejdzie.”

Brwi Smithiego wystrzeliły w górę.

„Ona będzie…” - zaczął eksplodować.

Zamknął usta i spojrzał na Marcusa.

Potem szepnął - „Skurwysyn”.

Nie nazywał tak Marcusa.

To był stłumiony okrzyk. Był w takim szoku, zaskakująco cichym ze strony Smithiego, który nie był cichym człowiekiem.

Chwilę zajęło mu opanowanie się i Marcus dał mu tę chwilę.

Kiedy to zrobił, wciąż był cicho, wydawał się być również przygotowany, co zaskoczyło Marcusa, ponieważ wyglądało na to, że zrobił to z nutą strachu, a Marcus znał Smithiego od dawna i nigdy nie widział, by mężczyzna okazywał strach.

„Nie idź tam” - powiedział.

„Przepraszam?” - zapytał Marcus.

Smithie potrząsnął głową - „Jeszcze raz, z całym szacunkiem, bracie, dostałeś to ode mnie, wiesz o tym, a ja wciąż proszę cię, żebyś w to nie wchodził.”

Był powód jego strachu. Smithie może być pod pewnymi względami delikatny, ale we wszystkich innych był twardzielem.

Ale nikt w Denver nie rzucał wyzwania Marcusowi Sloanowi. Marcus zwrócił się do niego całkowicie. Smithie cofnął się o mały krok, zanim się zatrzymał.

„Dlaczego o to prosisz?” - zapytał Marcus.

„To dobra dziewczyna.”

Tracąc cierpliwość i mając inne rzeczy do zrobienia, Marcus skrzyżował ręce na piersi, podpowiadając - „I?” - kiedy Smithie nic więcej nie powiedział.

„Ona potrzebuje…” - zaczął, ale nie skończył.

„Czego potrzebuje?” - Marcus naciskał.

Smithie wyostrzył się na nim.

„Spokoju.”

Marcus poczuł, jak jedno słowo wbija mu się w klatkę piersiową, czując je i przypominając sobie wizję pięknej kobiety z mnóstwem włosów i szerokim uśmiechem, ukrywającym fakt, że musiała być zmęczona, ale przyszła, żeby pomóc przyjaciółce.

„Spokoju?” - zaszeptał.

Smithie ponownie potrząsnął głową - „Ona i ja wychyliliśmy kilka. Kidy miała czas, kiedy nie tańczyła, spędzałem z nią trochę czasu. Trochę jej to zajęło. Łatwo nie ufa. Ale podzieliła się. I po tym, czym się podzieliła, Marcus, proszę cię, człowieku, po prostu w to nie wchodź.”

Teraz Marcus był zły. W rzeczywistości wściekły. Nie pokazał tego poza stalowym brzmieniem, które było teraz w jego głosie.

„Nie skrzywdziłbym kobiety.”

„Bracie, masz stajnię dziwek.”

„Nie mam” - uciął - „Nadzoruję zarządzanie siecią mężczyzn, którzy prowadzą agencje towarzyskie i robię to, aby upewnić się, że ci mężczyźni prowadzą tę sieć we właściwy sposób.”

„Jak powiedziałem, masz stajnię dziwek. Albo ich sieć.”

„Znasz tę historię, Smithie” - powiedział cicho Marcus, miękko, a nie delikatnie, po prostu cicho. I niebezpieczne.

Smithie znał tę historię, więc zostawił ją, ale nie zostawił jej w spokoju.

„Masz inne gówno…” - zaczął.

„Nie twój interes.”

„To znaczy, uwiążesz ją w tym.”

„Ona też nie jest twoją sprawą.”

Ponownie oczy Smithie zrobiły się duże i rzucił rękę w stronę okna - „To dziewczyna Smithiego i to nie moja sprawa?”

Marcus miał dość.

„Czy chcesz mieć ze mną problem?” - zapytał.

„Oczywiście, że nie” - splunął Smithie.

„W takim razie wytnij wyjście, wytnij piosenkę w każdym wyjściu, żadnych prywatnych tańców i zwiększ jej pensję, Smithie.”

„Cholera, Marcus” - warknął Smithie.

„Zrób to” - rozkazał Marcus, po czym opuścił ręce z piersi i ruszył w kierunku drzwi.

Zatrzymał się i zawrócił, kiedy Smithie zawołał jego imię.

„Nie będę miał problemu z robieniem problemów tobie, jeśli ty będziesz stwarzał jej problemy” - oświadczył Smithie - „Rozumiesz?”

Rozmawiali: Daisy i Smithie.

Smithie wiedział.

Spokój.

Marcus skinął głową.

Smithie podniósł brodę w pełnej wściekłości i odwrócił się plecami do Marcusa.

Marcus wyszedł z biura, zszedł po schodach i przeszedł przez klub, nie szczędząc Daisy ani jednego spojrzenia.

W tym momencie miał interes do załatwienia.

Potrzebował do tego głowy.

Kiedy nadszedł czas na Daisy, chciał w pełni skupić się na niej.

Ale nadejdzie czas na Daisy.

Wkrótce.

*****

Daisy

„Kim jest ten wysoki, ciemnowłosy przystojniak?”  - zapytałam Ashlynn, patrząc na wysokiego mężczyznę o szerokich ramionach i bajecznym garniturze, który wychodził z klubu jak właściciel.

Jak człowiek, który miał wszystko, czego chciał.

„Nie idź tam” - odpowiedziała Ashlynn.

Spojrzałam na Ashlynn.

„Co, Cukiereczku?”

Potrząsnęła głową - „On jest gorący. Znałam dziewczynę, która go miała i powtórzę, jest gorący. Zabrał ją cztery razy. Wszystko do eleganckich restauracji, do których musiała kupować wymyślne sukienki i buty. I dał jej to dobrze pod koniec nocy, a mam na myśli naprawdę dobrze, po sposobie, w jaki to opisała. On też, jakby, otwierał przed nią drzwi samochodu i wszystko.”

Otwierał jej drzwi samochodu.

I wszystko.

O mój.

„Skończyło tak, że dał jej złotą bransoletkę” - kontynuowała Ashlynn, ponownie zwracając moją uwagę - „Czysta klasa.” - Jej spojrzenie stało się intensywne, gdy spojrzała w moje oczy - „A on to kłopoty.”

Spojrzałam na drzwi, przez które najwyraźniej przeszedł, ponieważ zniknął, a potem z powrotem do Ashlynn.

„Kłopoty?”

Ashlynn nie odpowiedziała na to pytanie.

Po prostu ponownie pokręciła głową i oświadczyła - „I tak nie umawiałby się ze striptizerką. Tak jak powiedziałem. On jest klasą.”

Poczułam, jak zaciskają mi się usta.

Nie byłam wielką fanką osądzania. To gówno wepchnęło mi się do gardła, odkąd zdołałam to odszyfrować. Matka jaką miałam. Ojciec jakiego miałam. Lawiranci, frajerzy i dupki z którymi moja mama nie miała problemu by paradowali przez życie jej córki, przez nasz dom. Oferty pracy, którą mama zdobywała i straciła oraz powody, dla których je traciła. Ubrania, które musiałam nosić, kupione na wyprzedaży podwórkowej, garażowej, w sklepach z używaną odzieżą. Mówili gówno, nawet nie martwiąc się, że mogę to usłyszeć. Nie miałam znaczenia i moje uczucia na pewno nie, więc mogli nie powiedzieć mi tego prosto w twarz, ale nie zrobili też nic, by mnie przed tym uchronić.

Wydostałam się z tego i nie było dużo lepiej.

Prawie każda suka i dupek czuła, że mają wysoko nastrojony licznik na biały-śmieć i patrzeli na mnie, myśląc, że brzęczy na najwyższej częstotliwości.

Okej, więc moja mama to nie wszystko. Mój tata naprawdę nie był tym wszystkim.

Ale wsiadłam do autobusu i zostawiłam to wszystko za sobą i nigdy nie oglądałam się za siebie.

Czy to miało znaczenie?

Do diabła, nie.

Tak, więc na różne sposoby znajdowałam własne kłopoty, głównie po śmierci panny Annamae, spędzając czas dorastania, który nie był wcale taki zabawny i czegoś się nauczyłam.

I tak, spotykałam się z kilkoma chłopakami, o których nie było zbyt wiele do opowiadania, głównie dlatego, że lubiłam chłopców, chłopcy lubili mnie, a dziewczyna musi mieć pierwszy pocałunek (i drugi, trzeci itd.), a byli jedynymi, którzy mnie zaprosili.

Mogli nie być czymś dużym, mogli sprawiać kłopoty, mogli potraktować mnie jak gówno, ale przynajmniej wszyscy (wszyscy) byli o-k-e-j, okej. Mogłam przyciągać spojrzenia jak nikt inny, nawet zanim któryś z nich kupił mi cycki. Po prostu do dupy było to, że wszyscy mieli różne odcienie dupka.

Ale swoją pierwszą pracę dostałam, gdy miałam szesnaście lat i nigdy się nie spóźniałam, nigdy nie byłam chora. Ciężko pracowałam i okazywałam szacunek, którego mi nie okazywano, zjadając gówno, kiedy musiałam, wyciągając nóż z pleców i robiąc to za każdym razem, gdy ktoś go tam wepchnął. Mam dyplom ukończenia szkoły średniej. Może nie ukończyłam jej z wyróżnieniem, ale byłam wysoko z notami w każdym semestrze.

To się nie liczyło, widzieli kobietę z dużymi włosami i dużymi cyckami z południowym akcentem, nakładającą w ten sposób z eyeliner, z zamiłowaniem do dżetów i myśleli, że znają mnie na wylot.

Jasne, teraz byłam striptizerką.

A ja byłam kelnerką w barze. Pokojówką w hotelu. Sprzedawcą w sklepie spożywczym. I hostessą w restauracji, w której chociaż byłam młoda, i tak wiedziałam, że większość klientów to osoby przerażające w tym sensie, że są to osoby zbrodniczo przerażające. Wiedziałam, że dostałam tę pracę i dobrze mi za to zapłacono, ponieważ miałam ogromne piersi i umiejętność trzymania pułapki na klucz.

Nie byłam teraz i nigdy nie byłam białym śmieciem.

Panna Annamae dokładnie wiedziała, kim jestem i wiedziała wszystko.

Mogłam nosić kryształ górski, konturówkę do ust i stringi, ale byłam dobrą dziewczyną tam, gdzie to miało znaczenie.

„Jest też obładowany” - wtrąciła się Ashlynn w moje gniewne myśli - „Mężczyźni, którzy mają pieniądze takie jak on, mają środki na zdobycie takich, które nie muszą potrząsać facetom przed twarzą, aby to osiągnąć.”

„Cóż, jeśli ma problem z przejrzeniem tego gówna, Cukiereczku, to może nie chcieć mnie, nawet gdyby poświęcił wysiłek, żeby na mnie spojrzeć, czego nie zrobił, ale ja również nie chcę poświęcić na niego.”

Ashlynn wyglądała, jakby odetchnęła z ulgą. Cokolwiek.

Zwróciłam uwagę z powrotem na drzwi.

„Jak on się nazywa?”

„Daisy …”

Spojrzałam na Ashlynn - „Nie chcę tego wiedzieć, żeby go ścigać, kochanie. Chcę to wiedzieć, żeby go uniknąć.”

Ashlynn skinęła głową - „Nazywa się Marcus. Marcus Sloan.”

O tak.

To imię mówiło wszystko, nawet jeśli garnitur i fryzura za sto dolarów tego by nie robiły.

Był klasą.

Był dziany.

Był kłopotami.

A ja byłam dobrą dziewczyną.

Więc przez kilka sekund był dobrym widokiem.

I tak jak zawsze musiałaś robić w życiu, bierzesz dobro, kiedy dostajesz je tak, jak jest.

A kiedy nadszedł czas, aby to zrobić, nie wytrzymujesz się.

Ruszasz dalej.

Więc wyrzuciłam z głowy Marcusa Sloana i ruszyłam dalej.

 


 

5 komentarzy: