wtorek, 27 kwietnia 2021

6 - Promień słońca

 

ROZDZIAŁ VI

Promień słońca

 

 

 

Daisy

„Jeśli czujesz miłość do rock’n’rolla, dziś wieczorem wybierz w Herman Hideaway nowy zespół, który stworzył tę scenę - Stella i The Blue Moon Gypsies. Wokalistka od jakiegoś czasu gra w klubach w Denver. Ale znalazła swój rytm z Gypsies. Zaufaj mi, złapałem ich na występie otwierającym w zeszły weekend w Gothic i rozwalili dach. Aby wprowadzić cię w atmosferę, zagram piosenkę, którą Stella i jej ekipa po prostu zabijają, kiedy grają jej  cover. La Grange, autorstwa ZZ Top. …”

Radio grało, kiedy szykowałam się dla Marcusa, żeby zabrał mnie na kolację.

Byłam dziewczyną z Południa, co oznaczało, że byłam dziewczyną country. Mogłam się zrelaksować przy dźwiękach Patsy, Loretta, Barbary, Tammy, Emmylou, Shania, Wynonna, Trisha, Reba i najlepszej wszech czasów Dolly. Ale były chwile w moim życiu, kiedy musiałam przejść na coś innego o głębokich południowych korzeniach.

Właśnie wtedy przeskoczyłam do swojego rock and rolla.

A w moim stroju był to wieczór z pewnością rock’n’rollowy.

Oczywiście zdecydowałam się wyjść z Marcusem. Chciał mnie przekonać, że mieliśmy być razem i był dla mnie na tyle uprzejmy, że zasłużył na tę szansę.

Ale dowie się, co dostaje.

W tym celu miałam na sobie moją panterkę (lub jedną z nich). Obcisła mini sukienka, która kończyła się właśnie tam. Tył został wyciągnięty do końca, a przód zgarnięty do maksymalnego potencjału dekoltu (i przy maksimum moich dekoltów, to mogło być dla niektórych inspirujące; do diabła, to był mój dekolt i nadal to było dla mnie).

Zamierzałam połączyć to z moimi niebotycznymi sandałami na platformie z czarnym wykończeniem przy palcach stóp, otwartymi palcami, aby pochwalić się nowym pedicure w kolorze czerwonym wozu strażackiego, który sobie zrobiłam (razem z tym samym w manicure, ale na moich długich szponach dodałam krzywiznę bursztynowych kryształków wzdłuż jednej strony zewnętrznej krawędzi każdego palca serdecznego). Platforma i pięta butów pokryte były wzorem w panterkę.

Moje włosy były jeszcze wyższe niż platformy. Drażniły się do gigantycznych proporcji u góry i po bokach, wygładziłam je plecy, a następnie zwinęłam piekło z moich warkoczy, tak że opadały miękkimi, wyraźnymi zawijasami z wieżowca w koronie aż do pleców (grzywka była wyprostowana i muskała czoło).

Mój makijaż był taki, jaki zrobiłabym, gdybym się rozbierała, a jaki robiłam, gdy się nie rozbierałam. Moje oczy nie były zadymione. Były całe dymem. Skórę zarumieniłam. Boki nosa i pod policzkami zacieniłam. Policzki przypudrowałam jak zroszoną mandarynkę. Usta miałam super błyszczące, brzoskwiniowe.

Miałam brązowe kolczyki-żyrandole, które nie omal trącały ramiona i były obficie ozdobione czarnymi i bursztynowymi koralikami. Naszyjnik z brązu praktycznie zakrywał mi klatkę piersiową i miałam na sobie tyle niesfornych bransoletek, że gdyby Marcus przetrwał noc bez tego, że odgłos ich dzwonienia, doprowadzi go do zamordowania mnie, z pewnością zdałby ważny test.

Myślałam, że wyglądam bosko. Miałam śliczne małe ciałko, fantastyczne piersi, całe mnóstwo gęstych włosów i skóry, za które można było umrzeć, a wszystko, co robiłam, by je powiększyć, tylko sprawiało, że było o wiele lepiej. Wiedziałam też, że niewiele osób się ze mną zgadza.

Ale panna Annamae powiedziała mi, żebym przyjęła mój styl, kiedy go znajdę (i rany, znalazłam go) i nie pozwoliła nikomu mnie odciąć.

Osobiście uważałam, że każda kobieta powinna mieć w szafie przynajmniej jedną rzecz w panterkę. Nie obchodziło mnie, czy to tylko kopertówka, i nie obchodziło mnie, czy ta kobieta zwykle nosi koszule oxford i mokasyny. Nadal potrzebowała panterki.

Gdyby ktoś nie zgadzał się ze mną w tej sprawie, moich platform, moich wielkich włosów i mojej ciężkiej dłoni z eyelinerem, mógł się odpieprzyć.

To była moja myśl, kiedy pochyliłam się nad umywalką, nakładając ostatnią warstwę błyszczyka i słuchając ZZ Top, kiedy usłyszałam - „Daisy”.

Podskoczyłam na metr, zawróciłam i zawołałam - „Panie!”

Zobaczyłam też Marcusa wylegującego się w drzwiach do mojej łazienki.

„Wystraszyłeś mnie na śmierć!” - warknęłam głośno, wsuwając błyszczyk do tuby.

Wszedł do środka, sięgnął do mojego radia i ściszył muzykę.

Następnie oparł biodro o mój blat w łazience, jakby to był jego blat w łazience, skrzyżował ręce na piersi i stwierdził - „Pukałem. Przez pięć minut. Aby się upewnić, czy muszę kupić bilet do Timbuktu, wpuściłem się. Niełatwo ci było usłyszeć cokolwiek przy hałasie tej muzyki, kochanie.”

„Jeszcze nie ma siódmej” - odparłam.

„Jest dwanaście po”.

Nie miałam zegara w łazience i nie miałam na sobie zegarka, a ponadto nie było powodu, żeby kłamał. Więc po prostu wybrałam jedyną dostępną dla mnie opcję.

Wydęłam usta w dąsy.

Uśmiechnął się do mnie.

„Jeśli jest dwanaście po i pukałeś przez pięć minut, to albo gównianie ci idzie otwieranie zamków, albo się spóźniłeś” - zauważyłam.

Jego uśmiech stał się uśmiechem, który poczułam w mojej piczce.

Boże!

„Coś, co musisz o mnie wiedzieć” - zaczął - „Nie jestem gównem w otwieraniu zamków.”

„Odłożę to na bok” - odpowiedziałam, ale nie przestałam mówić - „Coś, co trzeba wiedzieć, żeby po prostu to wiedzieć, nie jest grzecznie podkradać się do kobiety i naprawdę nie jest grzeczne przerywać jej przygotowywanie się na randkę”.

Jego oczy omiotły mnie.

Czułem to w sutkach (i mojej cipce).

„Nie jesteś gotowa?”

Byłam.

Musiałam tylko założyć buty.

„Nie mam na sobie butów”.

„Nie jestem pewien, czy buty mogą to wszystko poprawić” - powiedział nisko - „Ale założę się, że jeśli ktoś mógłby to zrobić, to byłabyś ty.”

Starałam się być zirytowana; Po prostu nie mogłam.

„Zepsułeś okazję, aby zobaczyć cały program” - zauważyłam.

„Zaufaj mi, kochanie, kiedy to dostanę, nie będzie niedoceniane”.

Z tą jego odpowiedzią w końcu go obejrzałam.

Miał na sobie niebieski garnitur, świeżą jasnoniebieską koszulę i jedwabny krawat w kolorze niebieskim, który był o trzy odcienie ciemniejszy od garnituru i miał pasującą poszetkę. Jego ciemne włosy były gęste. Fryzura była pełna u góry, ale nie wyglądała na przesadnie wystylizowaną, była krótka, ale nie nadmierna po bokach i na plecach, i w przeciwieństwie do tego ranka, kiedy była rozczochrana i opadała na czoło, teraz została odgarnięta z jego przystojnej twarzy.

Wyglądał jak z GQ.

Wyglądałam jak Dolly Parton, która w niewiarygodny sposób stworzyła kochane dziecko z Peg Bundy (nie, kołysałam tym spojrzeniem). Ale nagle poczułam, że mój żołądek się zapada.

„Daisy?”

Skupiłam się na nim.

Wyczuł to uczucie.

Jak on to zrobił?

Nie. Nie. Marcus Sloan był przerażająco biegły w dostrajaniu się do mnie, o czym nie miałam zamiaru myśleć. Nie wtedy. Nie w najbliższym czasie. Może nigdy.

„Daisy” - zachęcił delikatnie.

„Nie pasujemy” - powiedziałam cicho.

„Przepraszam?”

„Jesteś GQ. Jestem Peg Bundy.”

Skinął głową, oświadczając - „Tak, i co z tego, Peg Bundy była wspaniała.”

Gapiłam się.

Potem zapytałam - „Mówisz poważnie?”

Jego brwi ściągnęły się razem - „Czy poważnie zadajesz to pytanie?”

Skinęłam głową i poczułam, że ruszają mi się włosy.

Marcus obserwował moje włosy. Wykrzywił usta w uśmieszku, a potem spojrzał na mnie.

„Miała być zabawna, grała w sitcomie” - przypomniał mi.

„Racja” - szepnęłam.

„To nie uczyniło jej mniej piękną”.

„Mm-hmmm” - wymamrotałam, zastanawiając się, czy był prawdziwy, czy też zapadłam w śpiączkę po tym, jak ten osioł mnie zgwałcił.

Może uderzyłam głową o asfalt. Nie czułam, że to się stało, ale wtedy bym nie czuła. Byłabym w śpiączce.

„Ja jednak wolę blondynki” - stwierdził.

Panie, pomóż mi.

„Oczywiście wiesz” - zaczął informacyjnie - „że jedną z najbardziej atrakcyjnych rzeczy, jakie może mieć kobieta, jest wiedzieć dokładnie, kim jest, objąć to całkowicie i nie dać tego usunąć po pierwszym sygnale tego, co ktokolwiek o tym myśli.”

„Świruję przez ciebie” - poinformowałam go od razu.

„Świruj w samochodzie” - rozkazał, pochylając się do mnie, chwytając mnie za rękę i wyciągając z łazienki - „Ominąłem lunch. Umieram z głodu.”

Szarpnęłam się za rękę, kiedy byliśmy w mojej sypialni, ale on jej nie puścił.

Chociaż przestał ciągnąć.

„Opuściłeś lunch?” - zapytałam.

„Tak” - odpowiedział.

„Nie powinieneś opuszczać posiłku, Cukiereczku. Twoje ciało i mózg potrzebują regularnych składników odżywczych w ciągu dnia. Domyślam się, że w twojej branży musisz być ostry. Brak koncentracji z powodu bólu głodowego nie jest ostry.”

Co dziwne, jego odpowiedź była warknięciem.

„Musisz założyć buty, wziąć torebkę i wsiąść do mojego samochodu, Daisy.”

Ponownie spojrzałam na niego, tym razem robiąc to, pytając - „Słucham?”

„Staram się nie spieszyć” - odpowiedział - „To jak jesteś słodka nie sprzyja temu.”

Tak.

Prosto w piczkę.

„Och” - wymamrotałam.

„Tak. Och. Weź swoje buty, swoją torebkę i spotkamy się w salonie.”

Moja głowa (i włosy) skinęły.

„Ja pierdolę” - mruknął, patrząc, jak moje włosy się poruszają. Ścisnął moją dłoń, puścił ją i wyszedł z pokoju.

Włożyłam buty, wrzuciłam błyszczyk do mojej torby i spotkałam go tam.

*****

„Powiedz mi coś dobrego.”

Przesuwałam nóżkę kieliszka mojego martini z wódką w tę i w tamtą stronę palcami z czerwonymi czubkami.

Byliśmy w The Broker.

Byłam tu i tam, odkąd opuściłam dom i cały zachód, ale byłam w Denver od pięciu lat. W chwili, gdy dotarłam do granic miasta, zobaczyłam Front Range rozciągający się na zachód, jak okiem sięgnąć i wiedziałam, że to miejsce, w którym umrę.

Zawsze chciałam iść do The Broker, ale nigdy tu nie byłam.

To było miejsce na randkę. Miejsce na specjalne okazje. Drogie miejsce. Historyczne. Miejsce, które odwiedziłaś w noc, którą chciałaś zapamiętać.

Nie miałam ich wiele.

I oto siedziałam obok najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek widziałam, najmilszego, najdelikatniejszego i najbardziej dżentelmeńskiego.

Tę ostatnią część przez ostatnie pół godziny Marcus dużo ćwiczył.

Po wyjściu z mieszkania otworzył mi drzwi swojego czarnego mercedesa (Ronalda nie było tego wieczoru; Brady’ego też nie).

Otworzył je ponownie, żeby wypuścić mnie ze swojego mercedesa.

Zrobił to samo, wpuszczając nas do budynku i odprowadzał mnie po schodach do naszego stolika z ręką na moich plecach: lekką, ciepłą, szarmancką.

Pozwolił mi wślizgnąć się najpierw z tej strony, z której chciałam, wśliznął się tuż obok mnie i zapytał mnie, co chcę wypić, żeby mógł zamówić to dla mnie, kiedy przybył kelner.

Zrobił to samo z moim posiłkiem.

Nie mogłam tego złamać.

Nie wiedziałam, co z tym zrobić.

To nie było tak, że to była niespodzianka.

To było po prostu to, że to, co stało się na tym parkingu, stopiło się z wieloma innymi rzeczami w przeszłości, które nie były aż tak wspaniałe, tak, jak to dokładnie czułam, tylko, że uderzyło mnie to dopiero teraz.

I to było to, że panna Annamae uwielbiałaby Marcusa Sloana.

Mogłaby spojrzeć z ukosa na wszystko, co zrobił, żeby kupić swojego mercedesa. Ale miałam wrażenie, że przeoczyłaby to po prostu przez sposób, w jaki mruknął słodko - „Uważaj na swoje stopy, kochanie” - kiedy wkładałam je do jego samochodu.

„Daisy.”

Odwróciłam wzrok od kieliszka do niego.

Obserwował mnie uważnie - „Wszystko w porządku?”

Nie.

I do diabła, tak.

Nie udzieliłam mu żadnej z tych odpowiedzi.

Powiedziałam mu - „Nigdy tu nie byłam”.

„Doskonałe steki” - mruknął, wciąż mnie obserwując.

„To bardzo miłe.”

Marcus nie odpowiedział.

„Czy ty…” - przechyliłam głowę na bok - „spytałeś mnie o coś?”

Odwrócił się do mnie pełniej, przesuwając swój Burbon trochę bliżej krawędzi stołu w moim kierunku, obejmując go dłonią o długich palcach.

„Chciałbym, żebyś powiedziała mi coś dobrego” - powiedział.

„Okej” - odpowiedziałam ochoczo i ruszyłam do tego.

„Naprawdę ładnie wyglądasz w tym garniturze, Cukiereczku. I masz dobrą fryzurę. Podoba mi się.”

Lekko się uśmiechnął - „Dziękuję, Słonko, ale chodziło mi o ciebie.”

„O mnie?”

„O twoje życie.”

Przechyliłam głowę na bok, a gdy pochyliłam się i wykręciłam podbródek, moje oczy odpłynęły od niego.

„Proszę, powiedz mi, że nie było całkiem źle.”

Brzmiał, jakby naprawdę chciał, żebym to zrobiła, więc spojrzałam na niego i powiedziałam - „Mama miała kiedyś mężczyznę. Miał na imię Stretch. Nazwał mnie kochanie. Miał szerokie ramiona i nawet jeśli kłócili się, za każdym razem, gdy jego oczy docierały do mnie, sprawiał, że były słodkie. Myślałam, że to super moce, że on jest pod każdym względem wściekły na mamę, ale potrafił to przede mną ukryć. Czasem prosił mnie, żebym poszła do swojego pokoju, a gdybym była w swoim pokoju, podchodził i zamykał drzwi, abym nie widziała ani nie słyszała ich kłótni. To nie działało. Ale to na pewno było miłe.”

„Tak, to było miłe” - odparł Marcus jakby było, ale tak nie było.

Pierwszą częścią, którą rozumiałam, było to, że Stretch przynajmniej próbował. Druga wynikała z tego, że walczył, by mnie osłonić.

Spojrzałam na moje martini - „Kiedy odszedł, powiedział mi, że mogę do niego zadzwonić, kiedy będę go potrzebować”.

„To też było miłe” - powiedział cicho Marcus.

Spojrzałam na niego - „Powiedział to, a potem trochę to cofnął, bo mama stanęła w jego gównie, kiedy to mówił. Pamiętam, jakby to było wczoraj, a miałam dziesięć lat. Ale ona krzyczała, wtrącała się i odpychała go, a on nie miał do mnie prawa. Wiedziałam, że chciał spróbować. Uznałam, że mnie lubi i opiekował się mną na swój sposób, kiedy byli razem, ale nie chciał jej w swoim życiu. Skończył z nią i nie winiłam go. Nie była dla niego miła. Nie była dla nikogo miła. Używała go głównie do płacenia rachunków za kablówkę, elektryczność i wszystko, co mogła z niego wyciągnąć. Myślę, że zrobił to na początku, bo była naprawdę ładna, a on lubił jej piczkę. Potem robił to, abym ja miała kablówkę i światło, bo po prostu mnie lubił. Ale żeby z nią skończyć, wiedziałam, że wiedział, nawet jeśli mu się to nie podobało, że musiał skończyć ze mną. Więc odszedł. I nigdy więcej go nie zobaczyłam.”

„To nie jest miłe” - zagrzmiał Marcus, nie wyglądając na naprawdę zachwyconego moją historią.

Wzruszyłam ramionami, spojrzałam na swoje martini, wzięłam głęboki oddech i wyszeptałam koniec - „Jedyny jej mężczyzna, za którym tęskniłam, kiedy odszedł.”

„To wszystko dobre, co miałaś?” - zapytał, nie wyglądając na naprawdę zachwyconego tą możliwością. Wciągnęłam kolejny oddech, a kiedy go wypuściłam, spojrzałam na Marcusa i podzieliłam się naprawdę dobrymi rzeczami.

„Przez pewien czas moja mama pracowała jako pomoc codzienna dla pani o imieniu Miss Annamae. Kiedy nazywam ją damą, mam na myśli, że była damą. Cudowna kobieta z Południa, która mieszkała w pełnej gracji rezydencji, którą jej ukochany, ale smutno zmarły mąż zostawił jej po śmierci. Posiadłość, w której dorastał. Tak samo jak jego tata i tak dalej przez długi czas. Nie wstrząsnął tym jej światem. Ona sama dorastała w posiadłości, po prostu innej z innej wspaniałej rodziny z Południa.”

„Lubiłaś ją” - zauważył Marcus, nadal uważnie mnie obserwując.

„Ona lubiła mnie” - odpowiedziałam.

„Nie sądzę, że to dobra odpowiedź” - mruknął, jakby nie mówił do mnie.

Puściłam nóżkę mojego kieliszka, odwróciłam się również do niego i wyciągnęłam rękę, kładąc dłoń na jego udzie.

Kiedy to zrobiłam, zdałam sobie sprawę, że Marcus Sloan nie tylko dbał o swój wygląd, ale zajmował się także innymi sprawami. Mięsień pod cienkim materiałem był twardy.

Mój…

Oderwałam myśli od tego, co napotykała moja ręka, w jakiś sposób znalazłam siłę, by zostawić ją tam, gdzie była i powiedziałam mu - „Lubiła mnie. Była dla mnie miła. Dała mi puszkę ciastek, które sama piekła w każde święta Bożego Narodzenia, kiedy pracowała dla niej moja mama. A w moje trzynaste urodziny dała mi naszyjnik z pereł.”

„To było bardzo słodkie” - mruknął Marcus.

Przytaknęłam - „Było.”

„Dodała więcej pereł po twoich trzynastych urodzinach?” - zapytał.

„Umarła trzy dni po moich urodzinach.”

„Chryste” - odgryzł cicho.

„I zastawiłam je, żeby dostać bilet autobusowy, kiedy miałam dziewiętnaście lat. Po tym, jak złapałam mojego chłopaka na gorącym uczynku, śpiącego z moją najlepszą przyjaciółką, która była moją najlepszą przyjaciółką tylko po to, by dostać się do mojego chłopaka. Poszłam bezpośrednio do domu i opowiedziałam o tym mamie. Ledwo wyciągnęłam tę historię, a ona uderzyła mnie w twarz i powiedziała, żebym się z tym pogodziła. Życie było gównem, a potem umierałaś, więc nie ma sensu marnować tego narzekając na to, że mężczyźni są dupkami, kiedy nie było istoty z penisem, która nie byłaby tylko dupkiem. Co więcej, byłam głupia, mając przyjaciółkę. Kobiety były zdrajcami i złodziejkami. Częściej obmawiały cię za plecami, niż mówiły cokolwiek prosto w twarz, ale kiedy powiedziały coś prosto w twarz, jeśli to było słodkie, możesz zagwarantować, że to kłamstwo.”

„To nie jest coś dobrego, Daisy” - poinformował mnie, nie wyglądając na szczęśliwego.

„To wszystko, co mam, Marcus” - powiedziałam, ale szybko ścisnęłam jego udo - „I to brzmi źle. Ale panna Annamae wiedziała. Mogła nie wiedzieć dokładnie, co to utnie, ale wiedziała, że coś takiego się stanie. Wiedziała, że jestem dobrą dziewczyną. Wiedziała, że jej słuchałam i wiedziała, że przyswoiłam sobie wszystkie rzeczy, których mnie nauczyła. Więc wiedziała, że będę potrzebowała tego naszyjnika pewnego dnia. Myślę, że mogła mieć nadzieję, że założę go na ślub dla wspaniałego mężczyzny, który pomoże mi wypełnić mój dom mnóstwem dzieci. Ale wydaje mi się, że nie miała na to dużej nadziei i wiedziała, że będę go potrzebować do tego, do czego tego potrzebowałam i byłaby szczęśliwa, że miałam to, kiedy tego potrzebowałam i że to ona mi to dała.”

Utrzymywał mój wzrok przez chwilę po tym, jak przestałam mówić, po czym spojrzał na swojego drinka i przekręcił go na boki w palcach.

Wyglądał na zamyślonego.

I zdenerwowanego.

I nie podobało mi się to.

„Słodziaku” - szepnęłam.

Jego spojrzenie powróciło do mojego.

Robiąc to, sprawił, że moje serce rozgrzało się w sposób, o którym wiedziałam, że już nigdy nie będzie zimne.

Nigdy.

Nigdy więcej.

Tak długo, jak Marcus będzie ze mną.

„To nie brzmi dobrze, ale było” - powiedziałam mu naprawdę cicho, poruszona jego spojrzeniem, które poczułam w swoim sercu.

„Straciłam ją, ale chociaż nie ma jej od lat, była przy mnie w tym momencie, kiedy jej najbardziej potrzebowałam. To nie było dla mnie dobre. I nawet z tym, co mi się przydarzyło na tym parkingu, odkąd opuściłam tamto miejsce, już nigdy nie było tak źle. Tam było źle. Chciała, żebym miała sposób na ucieczkę, kiedy będę miała dość. To był najcenniejszy prezent, jaki kiedykolwiek mi dał. Czas, kiedy podarowała mi to pudełko. I czas, w którym je zastawiłam i kupiłam sobie wolność.”

„Nie ma już więcej dobrego?” - zapytał.

„Smithie” - powiedziałam mu.

„Poza nim.”

„LaTeesha” - ciągnęłam.

„Daisy, rozumiesz mnie.”

Potrząsnęłam głową i ścisnęłam jego udo - „Cukiereczku, nie rozumiesz. Miałam ją przez krótką chwilę. Ale ja ją miałam. Czy wiesz, gdzie bym była, gdybym jej nie miała?”

„Nie. Gdzie byś była?”

„Z powrotem w miejscu, w którym każdy dzień był piekłem. Prawdopodobnie miałabym mężczyznę, który by pił, uprawiał hazard, strzelał do mnie, bił mnie i tak dalej. Albo miałabym ich ciąg, żaden z nich nie traktowałby mnie dobrze. Pracę, której bym nienawidziła, robienie to z ludźmi, którzy by myśleli, że są lepsi ode mnie. Moja mama na przemian uderzałaby mnie dla zdobycia kasy lub ciskałaby mi się w twarz, robiąc to brzydko. Panna Annamae nauczyła mnie trzymać głowę wysoko, kochanie i walczyłam z tym.” - oparłam się o niego - „Naprawdę walczyłam. Pokonaliby mnie. Dała mi wyjście, kiedy bez niej nie miałabym wyjścia, a oto jestem w eleganckiej restauracji w wielkim mieście z przystojnym mężczyzną. To by ją uszczęśliwiło. Naprawdę by była szczęśliwa, kochanie.”

Kiedy skończyłam mówić, jego uwaga przeniosła się na moje włosy, podobnie jak jego ręka. Przeciągnął kilka loków przez moje ramię i patrzył, jak tam spoczywają.

„Wiesz, dlaczego tak było” - mruknął do moich włosów.

„Słucham?”

Jego spojrzenie powędrowało do mnie i ręką, której używał do przesunięcia moich włosów, teraz przesuwał opuszkami palców po mojej kości policzkowej szeptem dotyku, który był tam i zniknął.

Ale cenne wspomnienie tego dotyku pozostanie do dnia, kiedy przestanę oddychać.

„Ludzie żyją życiem, którego nienawidzą” - powiedział, opierając ramię o oparcie obok mnie - „Kiedy widzą promień słońca, jedyną rzeczą, która ich napędza, jest zgaszenie go.”

Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam, nic nie mówiąc - „To słodkie, słodziutkie, ale to tak, jakby powiedzieć zwykłej dziewczynie, że wszystkie inne dziewczyny się nad nią znęcają, bo są zazdrosne.”

„Więc mówisz mi, że wszystko, co ci się przydarzyło, to tylko drapieżniki polujące na słabszych?”

Moja głowa drgnęła.

„Nie jesteś słaba, Daisy” - stwierdził.

Nie, nie byłam.

Zostałam powalona. Znowu i znowu.

Po prostu wstawałam.

I nadal stałam na platformach, z pięknymi włosami.

Przełknęłam.

„A te inne dziewczyny znęcają się nad zwykłą dziewczyną tylko z jednego powodu. To suki. I to mówi o nich o wiele więcej niż o tej zwykłej dziewczynie i ani jedna część z tego nie jest dobra.”

Moje palce odruchowo zacisnęły się na jego udzie.

„Masz rację, Cukiereczku” - szepnęłam.

„Wiem” - odpowiedział - „A jeśli chodzi o ciebie, dlaczego bogata kobieta we wdzięcznej rezydencji miałaby dać czas dziewczynie, którą myślałaś, że jesteś?”

Poczułam ukłucie, zanim się zorientowałam, co się dzieje i zamrugałam szybko, żeby je powstrzymać.

Marcus nie czekał, aż odpowiem.

Dał mi swoją odpowiedź - „Ponieważ była dostatecznie stara i przeżyła dostatecznie dużo, żeby widzieć cię taką, jaką byłaś. Nie była to piękna dziewczyna, która stałaby się piękną kobietą. To nie była słodka dziewczyna, która byłaby silna i mądra, która stałaby się tak bardzo kimś więcej niż jej matka, że to śmieszne. Nie odważna kobieta, którą słaby mężczyzna, który musi pokonać, żeby poczuł się silny. Albo ona pieprzyłaby się z nim, zanim zdałaby sobie sprawę, że mogłaby zrobić to lepiej i zeskrobać go. Nie; widziała to wszystko, tylko bez nacieku złego gówna.”

Oddychałam teraz głęboko i dużo mrugałam, aby powstrzymać się przed utratą kontroli.

Ale, chociaż Marcus to widział - wiedziałam, że musiał to nawet czuć - wciąż był daleko od skończenia.

„Założę się, że gdybyś wróciła do tego miejsca, wszyscy ci ludzie nadal by tam byli, żyjąc życiem, którego nienawidzą. Gdybyś przeszła tam, wyglądając jak gwiazda filmowa, oni spojrzeliby na ciebie i zrozumieli, że mieli pełne prawo być o ciebie zazdrośni. Nienawidzić cię. Żeby cię pokonać. Mówić o tobie. Zdradzać cię. I są tak głęboko zakorzenieni w swojej goryczy, ponieważ mogą winić tylko siebie, że nie polepszyli swojego życia i jedyne, czego mogą żałować, to to, że nie byli w stanie wciągnąć cię tam, gdzie są, stłumić twoje światło, sprawić, że zgaśniesz.”

Jego palce oderwały moje od jego uda i owinęły się mocno, trzymając moją rękę dokładnie tam.

I ciągnął dalej.

„Panna Annamae nie dała ci tych pereł, ponieważ myślała, że przez sekundę będą blisko, by cię pokonać. Dała ci te perły, ponieważ bez wątpienia wiedziała, że nigdy tego nie zrobią.”

„Proszę, przestań mówić” - szepnęłam, widząc, że stał się cały niewyraźny, ponieważ moje oczy trzęsły się od łez i nie mogłam znieść ani trochę więcej.

Przez sekundę nic nie powiedział i się nie poruszył.

Potem podniósł moją dłoń i dotknął ustami moich palców. Odłożył ją z powrotem, ponownie owijając wokół uda i spojrzał na swój Burbon.

Uniósł szklankę i pociągnął łyk.

Wciągnęłam drżący oddech.

Potem zdjęłam rękę z jego uda i sięgnęłam po swojego drinka. Po tym, jak odrzuciłam trochę nieładny łyk, odstawiłam kieliszek na stół i skupiłam się na nim.

„Daisy.”

„Proszę, proszę” - wciąż szeptałam, tym razem do mojego kieliszka - „Nie mogę znieść więcej twojej słodyczy.”

„Mała, musisz przesunąć kieliszek. Twoja przystawka jest tutaj.”

Podniosłam głowę.

Kelner uśmiechnął się do mnie dobrotliwie. Przesunęłam kieliszek. Marcus objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, tak żebym była blisko siebie. Podniosłem widelec, żeby zanurzyć się w moim krabowym cieście.

Miałam soczyście wyglądającego kraba w połowie drogi do ust, kiedy Marcus zapytał - „Gdzie dorastałaś?”

Przygotowałam się, ale odpowiedziałam, uznając, że jest to wystarczająco niewinne pytanie, a gdyby naciskał na więcej, zamknęłabym to.

Nie naciskał na więcej.

Wyjął kilka ostryg Rockefellera.

I jedliśmy.

*****

Marcus

Marcus ją upił.

Zrobił to bez wyrzutów sumienia.

Kupiło mu to sporo jej niesamowitego śmiechu.

Dało mu to również bonus w postaci utraty przytomności w jego samochodzie, co oznaczało, że nie musiał w pełni rozmawiać z nią o tym, gdzie zamierzał spędzić tę noc.

Zaniósł ją do jej mieszkania i zdjął jej buty, naszyjnik, bransoletki i ostrożnie wysunął jej kolczyki, ale zostawił ją w sukience, kiedy położył ją do łóżka.

Opuścił jej pokój, zamykając za sobą drzwi i jednocześnie wysuwając telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki.

Otworzył go i zadzwonił.

„Szefie” - odpowiedział Brady, brzmiąc głównie na czujnego, nieco sennego.

Nie ociągając się wydał rozkaz.

Skończył mówiąc - „Miejmy nadzieję, że lombard będzie nadal otwarty. Jeśli tak nie jest, może ktoś, kto go prowadził, będzie w pobliżu i prowadził zapisy. Ale mnie to nie obchodzi, Brady. Nawet jeśli musisz wciągnąć w to Nightingale’a. Znajdź te perły i daj mi je.”

„Zrozumiałem, panie Sloan.”

„Dobranoc” - powiedział Marcus i rozłączył się.

Następnie zdjął marynarkę, krawat, koszulę, buty, skarpetki i wyciągnął się na kanapie Daisy, wsuwając pod głowę poduszkę i naciągając jedną z jej narzut na swoje ciało.

Marcus zamknął oczy i w ciągu kilku sekund, z Daisy odpoczywającą bezpiecznie w sąsiednim pokoju, zasnął.

 

 

 

6 komentarzy: