EPILOG
Annamae
Daisy
Stałam w
apartamencie i patrzyłam przez okna na pokryte śniegiem góry, podczas gdy
Michelle zamykała drzwi za dziewczynami, które zrobiły mi fryzurę i makijaż.
„O rany, jesteś
najpiękniejszą, jaką kiedykolwiek widziałam.”
Odwróciłam się,
by zobaczyć siostrę Marcusa idącą w moim kierunku i uśmiechnęłam się - „Cóż, dzięki, skarbie.”
Spojrzała na mnie
od góry do dołu, a potem zachmurzyła się. Podeszłam do niej, moja spódnica
kołysała się razem ze mną i trzeba było powiedzieć, że to było miłe. Tak ładne,
że nigdy nie chciałam zdjąć tej sukienki. Nigdy.
Ale gdybym tego nie zrobiła, nie pozostałaby
tak piękna, jaka była.
Marcusowi byłoby trudno dać mi jakiegoś
weselne bzykanko. Potrafił być kreatywny. Ale nie chciałam, żeby jego twórczość
zniszczyła moją sukienkę.
Podeszłam blisko i wzięłam jej dłonie w swoje.
„Musisz przestać płakać, kochanie” -
poradziłam, bo rozpłakała się nie mniej niż sześć razy, odkąd dwa dni wcześniej
z Dougiem spotkali się z nami w Aspen - „Zrobiłaś też makijaż i jesteś piękna
jak obrazek. Marcus i Doug będą wszyscy zdenerwowani, pokażesz podpuchnięte
oczy i zaczerwienioną twarz.”
„Marcus nawet nie będzie wiedział, że tam
jestem.”
Kochał swoją siostrę, ale uznałam, że miała co
do tego rację.
Wyciągnęła rękę z mojej, uniosła ją i objęła
moją szczękę - „Cieszę się, że czekał, aby znaleźć odpowiednią dziewczynę.”
W odpowiedzi dałam jej niedomówienie stulecia
- „Cieszę się, że byłam właściwą dziewczyną”.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Rozległo się pukanie do drzwi.
„Zajmę się tym” - mruknęła, odsuwając się ode
mnie.
Korzystając z kolejnej z pół miliona (nieco
przesadzone) okazji, które wykorzystałam, odkąd włożyłam sukienkę, odwróciłam
się i spojrzałam w lustro.
To wszystko idealnie się połączyło.
Byłam Daisy, a Daisy robiła swój ślub trochę
inaczej, biorąc pod uwagę dzień, w którym miała zostać panią Marcusową Sloan.
Oznaczało to, że moje włosy były pełne z tyłu
u góry, ale po bokach były trzy delikatne skręty, ciągnące je do tyłu do
dużego, wirującego koka, który zajmował prawie całą moją głowę. Z jednej strony
schowany był grzebień z diamencikami (dziewczyna musi mieć swój blask,
zwłaszcza w dniu ślubu), a wokół moich uszu wisiały loki. Grzywka była pełna i
muskała brwi.
Zrezygnowałam z zadymionego makijażu. Makijażystka
obdarzyła mnie subtelnym konturowaniem, policzkami w różu, oczami w kremach,
brązach i różu ze wspaniałym cieniowaniem oraz zestaw sztucznych rzęs, których
markę i styl zapamiętałam, ponieważ mówiły bombowa
perfekcja!
Moje włosy były romantycznie bajeczne.
Mój makijaż był subtelnie dramatyczny.
Moja sukienka była boska.
Była biała, bo może nie byłam dziewicą, ale
nadal byłam dobrą dziewczyną i liczyłam, że zarobiłam na biały w ten czy inny
sposób.
Stanik był z dekoltem w szpic, który opadał
nisko (mogłabym być romantyczna dla mojego Marcusa, ale nadal byłam Daisy, więc
jeśli można było mieć dekolt, a ja byłam kobietą, która mogła mieć go dużo, to
było… i tak było).
Całość była wykonana z koronki, ale część
koronka od stanika w górę na ramiona, była prześwitująca. Miałam pasek z
kryształków, który był cienki i ładny, dzięki czemu moja talia wyglądała
nastolatkowo.
A spódnica spływała w dół, rozszerzając się w
wielkie, miękkie, anielskie, ukośne falbanki z ładnym trenem z tyłu.
Moje ślubne kwiaty (pewnie można się domyślić)
były dużymi kremowymi gerberami stokrotkowymi z małymi czarnymi guzikami w
środku zmieszanymi z kremowymi różami, a subtelne, ładne różowe aksamitne
wstążki były spięte pod płatkami kwiatów, więc mogłaś po prostu złapać odrobinę
ich koloru.
Miałam w uszach diamentowe kolczyki, które dał
mi Marcus tej nocy, kiedy oficjalnie wprowadziłam się do niego.
Wyglądały jak kilka stopni, tak dużych, że
musiały opadać w pętli po pętli. Miałam też diamentową bransoletkę na nadgarstku,
który mi dał o tak.
I oczywiście miałam na sobie pierścionek z
ogromnym brylantem, który mi dał, kiedy poprosił mnie o rękę.
Wystąpił ostentacyjnie z pierścionkiem
zaręczynowym.
Mój mężczyzna dobrze mnie znał.
Wybrałam puszystą, szeroką, koronkową
niebieską podwiązkę na mój niebieski i była już na moim udzie.
Sukienka i buty (czółenka na platformie z
czubkami peek-a-boo pokryte koronką, z koronką otaczającą pięty z tyłu,
koronkową rozetą na palcach z cyrkoniami pośrodku i wysokimi obcasami pokrytymi
diamentami - znowu byłam Daisy) były moje nowe.
Miałam wepchniętą w dekolt koronkową chusteczkę,
którą dała mi LaTeesha, która należał do jej babci. To było moje stare.
Z pożyczonym byłam w panice, dopóki nie
zobaczyłam perłowo-różowego lakieru do paznokci, który Michelle przyniosła mi i
pokazała mi tego ranka.
Spodobał mi się, więc natychmiast zastąpiłam ten,
który wybrałam, ponieważ jej był o wiele doskonalszy.
Byłam ustawiona.
Tak jak powiedziałam.
Idealnie.
„Nie możesz jej zobaczyć” - usłyszałam, jak
Michelle stoi przy drzwiach.
„Kochanie, idę z nią do restauracji” - odparł
Marcus i wyciągnęłam szyję, żeby spojrzeć na korytarz, starając się dojrzeć
mojego mężczyznę.
Ale Michelle miała prawie zamknięte drzwi, a
jej zaokrąglone ciało w ładnej, różowej sukience druhny było wciśnięte w tę
część, więc się nie dało.
„Spotykasz się z nią przy drzwiach i
wprowadzasz ją do środka” - odpowiedziała Michelle.
„Czy po prostu pozwolisz mi zobaczyć moją
żonę?” - zapytał Marcus z westchnieniem.
Jego żona.
O mój.
„Ona nie jest jeszcze twoją żoną i zobaczenie
jej przed ceremonią to pech! Diabli, odprowadzenie jej na ceremonię to pech,
nawet jeśli zaczyna się pod drzwiami restauracji! Nie wiem, jak się na to
zgodziłam. Tak jak mówiłam dwa tuziny razy, powinieneś pozwolić Dougowi ją zaprowadzić.”
Michelle świrowała.
I była super słodka, jeśli teraz zachowuje się
trochę szalona. Myślałam o tym (z wyjątkiem szalonej części), odkąd po raz
pierwszy ją zobaczyłam (okej, może też ta szalona część).
Nie powinnam się była dziwić, że była słodka.
Ale od dnia, w którym poznałam ją kilka miesięcy temu, myślałam tak samo.
Częściowo dlatego, że spojrzała na mnie,
rozpłakała się i krzyknęła - „Jesteś doskonała!”
Ale głównie dlatego, że pomogła mojemu
mężczyźnie stać się takim mężczyzną, jakim był.
A to było dużo.
„Mamy dość pecha, każde z nas” - warknął
Marcus, a ja patrzyłam, jak pcha drzwi, patrząc na swoją siostrę, która miała
jego włosy, ale miała ciepłe brązowe oczy - „Żaden bóg nie dałby któremuś z nas
więcej.”
Rany, miałam nadzieję, że to prawda.
Ale zrobiłam to wstrzymując oddech.
Ponieważ Marcus przez cały czas wyglądał
dobrze, w ubraniach, ale szczególnie bez nich.
Ale w smokingu?
Moja cipeczka zadrżała.
Marcus wszedł do pokoju, ale w chwili, gdy
odwrócił głowę od siostry do mnie, zatrzymał się martwy.
„Hej, słodziaku” - zawołałam.
Nic nie powiedział.
Jego twarz była zwiotczała ze zdumienia, kiedy
na mnie patrzył. Boże, kochałam swojego mężczyznę.
Zakręciłam spódnicą na boki, kołysząc biodrami
- „Rozumiem, że ci się podoba.”
„Zostaw nas” - powiedział krótko Marcus swojej
siostrze.
Gapiłam się.
Mógł być zirytowany słodkim rodzajem
szaleństwa swojej siostry, ale nigdy nie mówił do niej w ten sposób.
„Marcus!” - Michelle krzyknęła z zaskoczenia.
Widzicie?
Obrócił się w talii, żeby spojrzeć na swoją
siostrę - „Nie każ mi wypychać własnej siostry z apartamentu w pieprzonym
pięciogwiazdkowym hotelu”.
„Twój język!” - krzyknęła - „Dziękuję Bogu, że
miałeś kontrolę, by powstrzymać to przed dziećmi” - Spojrzała na mnie - „I miał.
Ale ledwo.”
Zachichotałam.
„Michelle” - ostrzegł.
„Boże, jesteś irytujący” - warknęła.
Spojrzała na mnie także, przewracając oczami
tuż przed odejściem.
Ale kiedy to zrobiła, spanikowałam.
Ponieważ to, co wiedziałam, że coś ma się
wydarzyć i wydarzy się.
W chwili, gdy drzwi się zatrzasnęły, Marcus
podszedł do mnie.
Uniosłam rękę w jego stronę, drugą złapałam
tył mojej spódnicy i wycofałam się, ostrzegając - „Nie psuj mi twarzy i włosów,
Cukiereczku. Mamy wymyślnego fotografa i będę idealna do zdjęcia, jak nie będę
mieć seksownej fryzury!”
„Odsuń się ode mnie jeszcze o krok, kochanie,
gwarantuję ci seksowne włosy.”
Zatrzymałam się.
Marcus był blisko.
„Chryste, jak możesz stawać się piękniejsza?”
- zapytał, kiedy się zatrzymał, patrząc na mnie od góry do dołu.
Przyłożyłam podniesioną rękę do jego klatki
piersiowej, pchnęłam (nieskutecznie, zauważę) i syknęłam - „Teraz doprowadzasz
mnie do płaczu”.
„Tak” - oświadczył - „Ale dziewczyna od makijażu
jest na zewnątrz. Powstrzymałem ją przed odejściem, żeby mogła to naprawić,
jeśli zajdzie taka potrzeba.”
„Nie mam czasu na płacz i poprawianie
makijażu” - odparłam - „Pobieramy się za dziesięć minut”.
„Daisy, kochanie, wynająłem całą restaurację.
Jedynymi gośćmi, których mają, jesteśmy ty, ja, Doug i Michelle. Mogą dobrze
poczekać.”
No więc.
„Nie chcę mieć czerwonej twarzy i
podpuchniętych oczu na moich zdjęciach ślubnych” - próbowałam.
„Nie będzie cię to obchodziło.”
„Tak, będzie.”
„Nie, nie będzie.”
„Tak, będzie!”
„Kochanie, za każdym razem, gdy to zobaczysz,
przypomnisz sobie, że dzień, w którym poślubiłaś mnie, był również dniem, w
którym ci je zwróciłem.”
Po czym uniósł rękę między nas i upuścił z
niej naszyjnik ze delikatnym złotym łańcuszkiem i trzynastoma doskonałymi
perełkami u dołu. Największą pośrodku, mniejszymi, ale nie mniej pięknymi po
bokach.
Poznałabym ten naszyjnik wszędzie od czasu, gdy
go zobaczyłam po tym, jak go dostałam, nawet gdybym go zobaczyła, gdy była bym
stara, ślepa i miał sto trzy lata.
Całe moje ciało zastygło.
Marcus stanął za mną.
Poczułam chłód pereł i łaskotanie delikatnego
złotego łańcuszka na szyi.
Wtedy poczułam jego usta przy moim uchu - „Myślałaś,
że panna Annamae chciała, żebyś wyszła za mąż w tych perłach. Panna Annamae
pomogła ci uczynić cię dla mnie. Więc weźmiesz ślub w tych perełkach.”
Zabijał mnie, za każdym razem tak delikatnie,
że upadek był jak uderzenie w chmurę.
„W jaki sposób …?” - zaczęłam.
Pocałował mnie w szyję, a następnie objął mnie
ramionami od tyłu.
„Twoje życie zaczyna się teraz” - powiedział cicho
i spokojnie do mojego ucha - „To, które masz prowadzić. To, na które zawsze
zasługiwałaś. Pomyślałem, że najlepiej będzie uczcić tę okazję w sposób,
którego nigdy nie zapomnisz.”
Wykręciłam szyję, żeby spojrzeć na jego
przystojną twarz.
„Nigdy bym nie zapomniała, Cukiereczku.”
„To moja praca, żeby być pewnym.”
Boże.
Marcus Sloan.
„Tak bardzo cię kocham, że nawet nie wiem, co
z tym wszystkim zrobić” - szepnęłam.
„Jestem podekscytowany faktem, że ktoś inny
rozumie to uczucie.”
Boże.
Marcus Sloan.
Łza pozostała, ale w końcu spłynęła po moim
policzku. Marcus pochylił się i złapał ją ustami. Mój brzuch trzepotał, serce mi
się ścisnęło, a moje dłonie powędrowały do jego dłoni na moim brzuchu.
Uniósł głowę i spojrzał na mnie - „To
wszystko, co masz?”
„Na razie.”
„Chcesz wyjść za mąż?”
Przytaknęłam.
Szybko.
I uśmiechnęłam się. Chwiejnym, ale był dużym
uśmiechem.
Uśmiechnął się do mnie, podszedł na bok, wziął
moją dłoń i wsunął ją w zgięcie ramienia.
Zatrzymał się na wystarczająco długo, by
zaoferować mi mój bukiet i chwycić bukiet Michelle, by go jej podarować.
Potem wyprowadził mnie z pokoju.
Trzymałam się dzielnie, dopóki nie weszłam do
restauracji hotelu, który wynajął Marcus, ponieważ miał okna na dwa piętra i
niezakłócony widok na góry Aspen pokryte śniegiem. Mieliśmy się pobrać z ich widokiem.
Następnie mieliśmy zamiar zjeść pięciodaniowy posiłek przed płonącym kominkiem,
sami, jedyni goście w pięknej, przytulnej, pięciogwiazdkowej restauracji w
pięknym, przytulnym pięciogwiazdkowym hotelu.
Potem Doug i Michelle wracali do apartamentu,
Marcus i ja spędzaliśmy noc poślubną w jego (nie, naszym) domu w Aspen, a jutro mieliśmy lecieć na Malediwy.
Kiedy straciłam opanowanie, nie zrobiłam tego
z powodu widoku.
Nie straciłam go również, ze względu na
wielkie spreje gerber, stokrotek i róż z ich różowymi aksamitnymi wstążkami,
które stały na kolumnach, unoszących się z przezroczystych czystych bieli, a pomiędzy
którymi Marcus i ja mieliśmy stać, aby się pobrać (i stać do zdjęć zrobionych
przez wymyślnego fotografa) i były dokładnie tym, o czym Michelle powiedziała,
że były, kiedy sprawdzała je po dostarczeniu.
To jest idealne.
Nie straciłam tego, ponieważ w końcu uderzyła
mnie pełnia Marcusa, który przywrócił mi perły Miss Annamae.
I nie straciłam tego, bo czułam się piękna,
wyglądałam pięknie, a piękny mężczyzna, którego trzymałam się za ramię, miał
zostać moim mężem.
Straciłam to, ponieważ na naszym małym
przyjęciu weselnym pojawił się nieoczekiwany gość.
Wyglądał na starszego. Właściwie ledwo go
rozpoznałam, zwłaszcza, że wyglądał sztywno i niekomfortowo w garniturze. Ale
kiedy Marcus i ja weszliśmy w drzwi restauracji, Michelle podążała za nami,
Doug wstał z krzesła, patrząc na mnie z otwartymi ustami, a ten mężczyzna
zwrócił na mnie oczy i natychmiast zwilgotniały, wiedziałam.
Wiedziałam, że to człowiek o imieniu Stretch.
*****
„Daisy, kochanie, obudź się”.
Poruszyłam się, zamrugałam, otworzyłam oczy i z
miejsca, w którym moja głowa spoczywała na ramieniu Marcusa, wyjrzałam sennie
przez okna naszej limuzyny.
Było ciemno. Żadnych latarni ulicznych. Brak
górnych świateł garażu. Widziałam to, co wydawało się być zacienionymi
drzewami.
Właśnie wróciliśmy z podróży poślubnej. Miesiąc
miodowy był fantastyczny. Lot powrotny był zabójczy.
Podniosłam głowę i zapytałam - „Gdzie
jesteśmy?”
„W domu.”
Spojrzałam na niego - „To, słodziaku, nie jest parking podziemny.”
Oczy błyszczały nawet w ciemnym samochodzie i uśmiechnął
się. Ronald wykręcił limuzyną zatrzymał się i do samochodu wpadło przytłumione
światło. Uśmiech Marcusa zmienił się w sposób, który czułam w moim brzuszku.
Gapiłam się na to i szepnęłam - „Co ty
zrobiłeś?”
Słyszałam, jak drzwi Ronalda się otwierają. Marcus
wziął mnie za rękę. Ale nie odpowiedział.
„Co zrobiłeś?” - powtórzyłam.
Ronald otworzył drzwi Marcusowi. Tego Ronald
nie robił. O ile nie zalecono inaczej, Ronald najpierw otwierał moje drzwi, gdy
byłam w samochodzie.
Marcus wysunął się i pociągnął mnie za sobą. Moje
platformy uderzyły w żwir.
Moje oczy rozbłysły.
I otworzyłam usta.
Ponieważ przede mną, pośród ciemnego tła
niezbyt młodych drzew, stał ogromny zamek.
Tak.
Zamek.
Tak jakby przywieziono go kamień po kamieniu
prosto z Niemiec lub Anglii czy coś w tym rodzaju. Stał mocny, wysoki i dumny,
z wieżyczkami i wszystkim innym.
Całkowicie oświetlony światłami, więc widziałam
każdy szczegół.
Nawet most zwodzony.
I fosa.
Ramię Marcusa owinęło się wokół mojej talii,
wtulając mój przód w jego bok, a jego usta odnalazły moje ucho - „Witaj w domu,
Daisy”.
Cóż, najwyraźniej dawno temu paplałam o swoich
zamkach. Więc Marcus zbudował jeden dla mnie.
Moje ciało drgnęło. Szloch zabrzmiał boleśnie.
Ale to był najpiękniejszy ból, jakiego
kiedykolwiek doświadczyłam.
I to był ból związany ze świadomością, że tak
naprawdę nigdy nie potrzebowałam zamku.
Po prostu potrzebowałam księcia z bajki.
I znalazłam go.
*****
„Nic im nie będzie”.
„Powinnaś je nosić”.
„Nic im nie będzie, słodziaku.”
Marcus obrócił mnie, więc moje oczy opuściły
pokrytą szkłem gablotkę z lodowo niebieskim jedwabiem, pośród którego idealnie
ułożył się krąg naszyjnika z pereł. Gablota, która stała na skos na półce nad
siedmioszufladową szafką na biżuterię w naszej garderobie.
Jedyną inną rzeczą na tej półce było wspaniałe
zdjęcie ślubne z piękną panną młodą, przystojnym panem młodym i trzema innymi
wystrojonymi ludźmi, wszyscy uśmiechnięci szeroko, stojąc wśród stokrotek na
tle pokrytych śniegiem gór.
lśniący biały śnieg.
Panna młoda i pan młody trzymali się.
Trzymali też kieliszki z szampanem i
wytrawionymi pawiami.
Spojrzałam w oczy męża.
„Czy jest coś, o czym mi nie mówisz?” -
zapytał delikatnie.
„Chcę, żeby były dla niej idealne, kiedy do
nas przyjdzie i nadejdzie czas, aby jej je dać” - odpowiedziałam.
Wiedziałam, że Marcus to zrozumiał.
Ponieważ zawsze mnie rozumiał.
I ponieważ jego uśmiech zaparł mi dech w
piersiach.
*****
Marcus
Kilka lat później …
„Kochanie, czy zechcesz się ze mną podzielić
tym, co cię trapi?” - Marcus nie spuszczał wzroku z żony.
Odkąd wrócili z imprezy do domu, była
przygnębiona.
Zwykle nie wracała przygnębiona do domu z
imprezy Rockowych Lasek, ani po tym, jak miała cokolwiek wspólnego z Rockowymi
Laskami.
Mogła wrócić do domu pijana. Mogła wrócić do
domu wyczerpana tańcem w klubie, w którym bywalcami byli głównie geje. Mogła
wrócić do domu, po tym jak dawała napiwki kilku drag queens (lub striptizerkom)
tak wieloma pięćdziesięciodolarowymi banknotami, że tracił tysiące. Mogła
wrócić do domu po używaniu jednego ze swoich (siedmiu) paralizatorów. Mogła
wrócić do domu do rozzłoszczonego i / lub zaniepokojonego męża, ponieważ
została ostrzelana lub po pościgu samochodowym.
To było życie Rockowej Laski.
Co oznaczało, że prowadził oblężone życie
mężczyzny Rockowej Laski.
Choć to było szalone, nie chciałby tego mieć w
żaden inny sposób. Kobiety, które znalazła i uformowała w swoją grupę, były
najlepszymi, jakie kiedykolwiek spotkał.
I do głębi duszy kochały jego żonę i
uszczęśliwiały ją.
„Nic, kochanie” - mruknęła, odwracając się w
stronę schodów - „Myślę, że dzisiejszy wieczór to noc maseczki.”
Złapał ją, gdy miała go mijać i wziął ją w
ramiona.
Spojrzała mu w oczy.
„Powiedz mi, co cię trapi.”
„Nic nie jest, Cukiereczku”.
„Więc o czym myślisz?”
„Ally jest w ciąży.”
Jego podbródek opadł na szyję - „Chryste. Ci
ludzie rozmnażają się jak króliki. Ile to jest?”
„Lee i Indy, dwoje. Eddie i Jet, troje. Hank i
Roxie, dwoje. Vance i Jules, trzech. Ava i Luke, dwie. Stella i Mace, jedno.
Sadie i Hector, dwoje. Ren i Ally, będą mieli dwoje. Co daje prawie
siedemnaście.”
Marcus znieruchomiał.
Wyliczyła je.
Siedemnaście dla jej dziewczyn.
Żadnego dla Daisy.
Marcus i jego żona mieli wszystko.
Ale nie mogli mieć dzieci.
Próbowali.
Ale według lekarzy i po dwóch nieudanych
próbach in vitro powiedziano im, że najprawdopodobniej po prostu się nie
wydarzy.
„Kochanie” - szepnął.
„Nic mi nie jest” - skłamała.
Przytulił ją bliżej i pochylił twarz do jej
twarzy - „Powtórzę to jeszcze raz i naprawdę chcę, żebyś tym razem się nad tym
zastanowiła. Możemy adoptować. Teraz szczególnie możemy adoptować.”
Uznał wszystkie swoje obawy za uzasadnione i
wszedł w interesy z siostrzeńcem Vito Zano, mężem Ally, przyjaciółki Daisy, Renem
Zano. Nic nie przeszkadzało im w adopcji. Nie w ich wieku. Nie z ich pieniędzmi.
I nie jego interesy. Nie teraz.
Skinęła głową - „Przemyślę to, Marcus.” - Jej
oczy skupiły się na jego - „Jestem naprawdę szczęśliwa z jej powodu, skarbie. Tylko
…”
„Wiem” - powiedział cicho i pieprzyć go, ale
wiedział i nienawidził to wiedzieć. Pochylił się, żeby dać jej delikatny
pocałunek. - „Idź, kochanie, zrób sobie maseczkę. Przyniosę szampana.”
Uśmiechnęła się do niego z roztargnieniem.
Puścił ją i patrzył, jak wchodzi po schodach.
Może nie powinien był naciskać na to, żeby zobaczyć ją przed ślubem w sukni.
Może on dał im pecha.
A może był ich bóg, który chciał, żeby
pamiętali, by niczego nie brać za pewnik.
Podejrzewał jednak, że istnieje bóg, który chciał
użyć najważniejszej rzeczy w jego życiu, aby mu przypomnieć, że za to co
zrobił, aby mieć życie, w którym był w stanie jej dać wszystko, trzeba było
zapłacić pokutę.
Kiedy robił wszystko, co zrobił, a zwłaszcza to,
co pozwoliło mu to dać Daisy życie, na jakie zasługiwała, robił to bez wyrzutów
sumienia.
Ale Marcus wpatrywał się w schody, na których
zniknęła jego żona.
I po raz pierwszy w życiu pokuta przeszyła go
jak ostrze.
*****
Poruszyła się na nim, jej dłonie śledziły
mięśnie jego brzucha, jej oczy patrzyły, jej ślizganie się powolne, jej twarz
ospała, dolna warga zaciśnięta w zębach.
Chryste, była piękna.
Marcus położył ręce na jej biodrach, szarpnął
się i odwrócił, zabierając ją na plecy, sam zawiesił się nad nią, uwielbiając
słyszeć jej oddech.
Uniósł głowę, wszedł do środka, czując, jak
jej gładka, mokra jedwabistość jest wspaniała i ciasna.
Spojrzał jej w oczy, znalazł jej dłoń i splótł
swoje palce z jej.
„Kocham cię, kochanie” - szepnęła, okrążając
jego uda nogami i unosząc biodra, by wziąć go głęboko.
Dotknął ustami jej nosa - „Też cię kocham,
Daisy.”
Potem wziął jej usta, zacisnął dłoń w jej
dłoni, drugą wsunął między nich, w dół i znalazł ją. Jęknęła pod jego językiem.
Marcus przyspieszył.
„Kocham cię” - szepnął w jej usta.
„Ja ciebie też, Marcus.”
Szedł dalej, szybciej, głębiej, mocniej.
„Kocham cię” - powtórzył.
Jej palce zacisnęły się na jego dłoni.
„Kocham…” - jej ciało drgnęło - „…kocham cię.
Tak bardzo. Kocham cię skarbie.” - Na to jej szyja wygięła się do tyłu i
westchnęła - „Boże, Marcus”.
Jej dłoń zacisnęła się w jego, tak mocno, że
spowodowało ból przez wbite paznokcie.
Nie obchodziło go to.
Skupił się na obserwowaniu dochodzącej żony.
*****
Następnego
ranka …
Marcus wziął głęboki oddech, po czym chwycił
etui, trzymając naszyjnik z pereł na wyściółce z niebieskiego jedwabiu.
Wsunął go do swojej szuflady na piżamy,
odsunął ubranie, położył na dnie szuflady i naciągnął na nią ubranie.
Potem zszedł na dół i złapał dwa kieliszki z
pawiami, które jego żona wystawiła w szafce ze szklanym frontem, jedyne rzeczy
na ich półce.
Zabrał je na górę do ich garderoby i postawił
tam, gdzie przedtem były perły.
Wiedział w nadchodzących dniach, tygodniach,
miesiącach, że zauważyła, że perły zniknęły. I wbiło mu się w serce, że
wiedziała, co to znaczyło, ale nic nie powiedziała.
Ale jego Daisy wiedziała, jak to zrobić jedną
rzecz bardzo dobrze.
Wiedziała, jak iść dalej.
A Marcus został sprowadzony na tę ziemię, aby
zrobić jedną rzecz i zrobić to dobrze.
Aby pomóc jej dojść do tego, jeśli zajdzie
taka potrzeba, a potem być u jej boku, kiedy to zrobi.
*****
Dwa i pół
miesiąca po tym poranku …
Drzwi się otworzyły i Ren, siedzący na krześle
przed biurkiem Marcusa, odwrócił do nich głowę. Nie ruszył się na to, co
zobaczył.
Marcus patrzył w tę stronę. I napiął się.
Sekundę później zmusił się do wstania. Tak też
zrobił Ren.
„Hej, Ren” - powiedziała Daisy i weszła.
„Daisy” - odparł Ren - „Wszystko w porządku?”
Marcus okrążył biurko.
„O, tak. Czy mogę… przepraszam, że
przeszkadzam. Ale czy mogę mieć chwilę z mężem?” - zapytała, wchodząc do
pokoju.
„Oczywiście” - mruknął Ren.
Marcus mgliście wyczuł spojrzenie swojego
partnera, ale tylko mgliście.
Skupił się na swojej żonie. Położył ręce na
jej talii, usłyszał, jak drzwi zamykają się za Renem i natychmiast zapytał - „Która
Rockowa Laska?”
„Słucham?”
Spojrzał na jej twarz i powtórzył - „Która
Rockowa Laska?”
Jej brwi się złączyły, głowę (i włosy)
przechyliła na bok i zapytała - „O czym ty mówisz, Cukiereczku?”
„Wyglądasz…” - potrząsnął głową - „Nie wiem,
jak wyglądasz.”
I tego nie wiedział.
Nawet przy wszystkich szaleństwach Rockowych
Lasek Daisy nigdy tak nie wyglądała.
I wszystkie te szalone jazdy się skończyły,
nawet jeśli Daisy spędzała teraz swoje dni jako asystentka Ally Zano w jej
prywatnym biznesie śledczym. Firma znajdowała się po drugiej stronie korytarza
od Marcusa i Rena, aby mężczyźni mogli (dyskretnie) mieć oko na swoje kobiety.
„Ja też nie wiem, jak wyglądam.”
Z oszołomieniem wyrytym na jej twarzy stracił
cierpliwość i warknął - „Co się dzieje?”
„Marcus” - powiedziała, ale to wszystko, co
powiedziała.
„Daisy” - wyciął.
Położyła ręce na jego piersi i spojrzała mu w
oczy - „Właśnie wróciłam od lekarza”.
Kurwa.
Kurwa.
Pokuta.
Kurwa.
Jego palce chwyciły ją mocno, gdy cała jego
klatka piersiowa skurczyła się do tego stopnia, że wydawało się, iż miała
implodować.
Jego głos był ochrypły i szorstki, a nie jego
własny, kiedy zapytał - „Dlaczego byłaś u lekarza, kochanie?”
„Jestem…”
Spojrzała na jego podbródek, jego gardło, jego
klatkę piersiową, a kiedy podniosła do niego oczy, były pełne łez.
Kurwa!
„W ciąży” - dokończyła.
Marcus znowu napiął się.
„Ja… ona nie…” - Pokręciła głową - „Ona nie
wie, jak to się stało. Ale kiedy pominęłam miesiąc, potem dwa, zrobiłam w domu
siedem testów ciążowych. Wszystkie były pozytywne. Więc poszłam do niej. A ona
to potwierdziła.”
Pochyliła się do niego - „Marcus, kochanie,
jestem w cią…”
Nie skończyła, bo jego usta zmiażdżyły jej
usta.
Kiedy skończył pocałunek, ujął jej głowę i
wepchnął ją sobie w klatkę piersiową.
„Przyjmuję, że jesteś szczęśliwy” - zauważyła
stłumionym głosem na jego koszuli.
Jego głos był po prostu szorstki, kiedy
wymusił - „Tak. Jestem szczęśliwy.”
Jego żona owinęła ramiona wokół jego talii.
„Jestem w ciąży” - szepnęła do jego klatki
piersiowej.
Marcus oddychał przez nos.
„Jestem w ciąży” - powtórzyła.
Marcus zamknął oczy, gdy zdziwienie w jej
głosie zaczęło pokrywać obszar wokół jego serca.
Poczuł, jak odsuwa głowę do tyłu.
Poczuł też jej dłoń na swojej szczęce.
Na koniec poczuł, jak jej kciuk przesuwa się
po mokrej linii na jego policzku.
Otworzył oczy i zobaczył, że patrzy na niego,
a jej niebieskie oczy błyszczały radością.
„Jesteśmy w ciąży, kochanie” - szepnęła.
Potem jej ciało drgnęło i wydała z siebie
szloch, który zakończył się gracją śmiechu, co wypełniło jego biuro
dzwoneczkami.
Dopiero wtedy Marcus się uśmiechnął.
*****
Sześć i pół
miesiąca później …
Marcus wszedł do pokoju.
„No?” - Tex wybuchnął.
Spojrzał na wielkiego mężczyznę z wielką brodą
i rozczochranymi siwymi włosami w kraciastej flanelowej koszuli, a potem jego
oczy przemknęły po pokoju. Był tak pełen, że niektórzy siedzieli na podłodze i
teraz wstawali.
„Boże, powiedz nam, bracie” - zażądał Duke, a
Marcus spojrzał na mężczyznę z szarym warkoczem, w skórzanej kamizelce, czarnej
koszulce i czerwonej bandanie owiniętej wokół głowy.
„Poważnie, stary, gadaj!” - krzyknął mężczyzna
(luźno określany jako taki), który nazywał się Kevster.
Stał, ale robił to, przechodząc z nogi na
nogę.
„To dziewczynka” - powiedział Marcus. Jego
oczy przeniosły się na jedną z kobiet w pokoju - „Nazywa się Annamae Shirleen”.
Dostarczając to, patrzył, jak łzy spływają po
policzkach Shirleen.
Marcus przejrzał Rockowe Laski, ich mężczyzn i
resztę przyjaciół Daisy, którzy byli rodziną i skończył - „Zarówno matka, jak i
córka są doskonałe.”
„Jasna cholera” - westchnęła Indy, po czym
wybuchnęła płaczem i wepchnęła twarz w pierś Lee.
„O mój Boże” - mruknęła Jet, po czym
uśmiechnęła się z uśmiechem, który sprawiał, że bardzo ładna kobieta była
oszałamiająca i odwracając się, by wycelować go w swojego męża, Eddiego.
„Święci pańscy” - szepnęła Roxie, po czym ona
też wybuchnęła płaczem i wepchnęła twarz w klatkę piersiową swojego męża,
Hanka.
„Cholera” - mruknęła Jules z szerokim
uśmiechem i oparła się o swojego męża, Vance’a.
„Niesamowite” - westchnęła Ava, jej ciało
wyraźnie trzęsło się od prób powstrzymania płaczu lub może śmiechu, więc jej
mąż, Luke, przyciągnął ją bliżej.
„Paniuśku” - wymamrotała Stella, również
uśmiechnięta, stojąc w objęciach ramion swojego męża, Mace’a.
„Asy” - westchnęła Sadie, a jej mąż, Hector,
przyciągnął ją do siebie w ciasny uścisk.
Shirleen po prostu stała na łuku ramienia
swojego adoptowanego syna, Roama, cicho płacząc.
„Najwspanialsze” - mruknęła Ally, wyglądając,
jakby była gotowa wybuchnąć śmiechem. Miała obie ręce owinięte wokół pasa
równie uśmiechniętego Rena i mocno go ścisnęła.
„Cygara dla wszystkich!” - oświadczyła głośno
kobieta imieniem Annette, otwierając dużą torbę z makramy i wyciągając garść
kolorowych, pokrytych plastikiem cygar wykonanych gumy balonowej.
„O mój Boże” - wymamrotał Tod i zwrócił się do
swojego męża, Steviego - „Dzięki Bogu poszedłem z różową książeczką dla dzieci.
Wiem, że USG powiedziało dziewczynka, ale czasami się mylą. Dla pewności
myślałem o żółtym. Ale Daisy krzyczała, że różowy! Widząc, że wypełniłem to już
siedmioma tuzinami zdjęć jej ciąży i następnymi siedmioma tuzinami tego baby
shower, które zrobiła jej May, nie mogę teraz poprawić. Cieszę się, że za dwadzieścia
lat nie będę musiał wyjaśniać różowej książeczki dla chłopca niespodzianki.”
Stevie tylko potrząsnął głową na swojego męża,
ale zrobił to z uśmiechem.
„Rock’n’roll!” - Tex ryknął z jakiegoś powodu,
wykonując jeden podskok, jedni się uśmiechnęli, a reszta zaczęła się śmiać -
„Czy możemy ją zobaczyć?” - zapytał.
„To jest je obje” - wyjaśnił - „Daisy i
Mini-Daisy?”
Marcus skinął głową, ale powiedział - „Ona
chce najpierw Shirleen.”
Prawie musiał odskoczyć, gdy Shirleen
podbiegła do drzwi za nim.
Sniff, drugi adoptowany syn Shirleen,
zachichotał.
„Kobieta ma świra na punkcie niemowląt” -
mruknął.
„Dzięki Bogu” - wymamrotała Ava w pierś Luke’a.
Marcus pozwolił spojrzeniu prześliznąć się po
Rockowych Laskach - „Będzie chciała was dużo w następnej kolejności.”
Marcus kiwnął głową, a potem spojrzał na
Dariusa. Spojrzał na Lee. Potem spojrzał na Luke’a.
Poczuł, jak podchodzi do niego Michelle. Jego
siostra przytuliła go.
Odwzajemnił uścisk i powiedział do ucha -
„Bądź gotowa. Musimy się zmieniać, ale ona ciebie też chce.”
Uniósł głowę i spojrzał na siostrę w samą
porę, by złapać jej skinienie głową i zobaczyć jej mokre policzki, po czym
uśmiechnięty - tak - wielki - że - musiał - zranić - swoją - twarz Doug
wyciągnął ją z ramion Marcusa w swoje własne.
Zanim odwrócił się, by wrócić, spojrzał na
dwie ostatnie osoby.
„Ona chce też was oboje.”
Uśmiech Smithiego przeciął jego twarz, chwycił
LaTeesha’ę za rękę i podążyli za Marcusem, który prowadził ich do swojej żony.
I ich córeczki.
*****
Daisy
Pięć dni
później …
„Wiesz co?” - zapytałam Marcusa.
Był naprzeciwko mnie w naszym łóżku. Leżał na
boku, z nogami zgiętymi do góry i jego kolana dotykały moich, ponieważ byłam w
tej samej pozycji, lustrzanie naprzeciw niego.
Annamae spała między nami owinięta w kocyk.
Jego piękne niebieskie oczy skierowały się na
mnie z czubka jej głowy z ciemnym meszkiem włosów.
„Co kochanie?” - zapytał.
„Ona nigdy nie musi tego robić.”
Zdjął dłoń z brzucha naszej córeczki,
wyciągnął rękę i przesunął czubkami palców po mojej kości policzkowej.
„Co robić, kochanie?” - zaszeptał.
„Nigdy nie będzie musiała budować zamków.”
Wtedy jego dłoń zakręciła się z tyłu mojej
głowy i pociągnął mnie po poduszkach, aż zderzyły się czubki naszych głów, a
nasze oczy skierowały się na dziecko.
„Nigdy” - powiedział szorstkim głosem.
„Nigdy” - szepnęłam.
Odnalazłam jego rękę i połączyłam ją z moją,
trzymając ją u dołu jej owiniętych stóp na prześcieradle na łóżku, na którym
zrobiliśmy naszą Annamae.
Ja i mój książę z bajki w naszym zamku,
otuleni szczęśliwie na zawsze i nasza córeczka, śpiąca pomiędzy mamą, która ją
kochała, tatusiem, który ją uwielbiał, urodzona w świecie, w którym miała
wszystko.
*****
Trzynaście
lat później …
„Kobieta z Południa zawsze nakrywa stół.”
„Tak, mamo.”
Oderwałam oczy od córki, gdy zobaczyłam błysk
przechodzący przez drzwi do jadalni. Błysk ciemnej głowy na szczycie wysokiego,
szczupłego jedenastoletniego ciała.
„Smithson Sloan!” - zawołałam - „Co powiedziałam
o bieganiu po domu?”
Marcus wszedł do drzwi i zatrzymał się.
Mrugnął do swojej dziewczynki.
Uśmiechnął się do mnie.
„Twój syn nie słucha swojej matki” -
oświadczyłam.
„Stretch!” - ryknął - „Najlepiej słuchaj
swojej matki.”
„Dobrze, tato!” - krzyknął Stretch skądś,
prawdopodobnie sprawiając kłopoty i zdecydowanie kłamiąc.
Krzycząc w moim domu. Przewróciłam oczami do
sufitu.
Annamae zachichotała i zabrzmiało to jak
dzwonki.
Przewróciłam oczami na moją dziewczynkę.
Kochałam ten dźwięk.
Nawet jeśli.
„To nie jest zabawne, słodziaczku” -
powiedziałam jej.
„To przezabawne, mamo” - odpowiedziała,
trzymając palec w naszyjniku, nie wykręcając, tylko kręcąc je wokół.
Moja dziewczynka uwielbiała swoje perły.
Wiedziałam o tym, ponieważ nosiła je
codziennie od dnia, w którym jej tata i ja jej je daliśmy. Marcus wszedł do
pokoju, ujął córkę w zgięcie ramienia i pocałował ją w czubek głowy.
Zrobiwszy to, spojrzał na mnie.
„Ty gotujesz czy ja?” - zapytał.
Czy stracił rozum?
Co to było za pytanie?
„Czyj to dom?” - zapytałam w odpowiedzi.
„Nasz” - odpowiedział.
Okej, miał co do tego rację.
„Czyja to kuchnia?” - poszłam dalej.
Uśmiechnął się i przyciągnął bliżej swoją córeczkę.
„Twoja”
„Więc kto gotuje?”
„Kochanie, bierz się do roboty. Twoja rodzina
jest głodna.”
„Udzielam lekcji kobiet z Południa mojej
córce, comprende?”
„Daje mi je każdego dnia” - szepnęła Annamae
do swojego taty.
„Nie chcę, żebyś zapomniała” - strzeliłam do
niej.
„Mamo, jeśli chłopak nie otworzy mi drzwi,
tatuś połamie mu nogi, a Stretch go zastrzeli. Nie masz się o co martwić” - Jej
uśmiech stał się bezczelny, gdy doszła do wniosku - „Comprende?”
Ja comprende,
bo to prawdopodobnie była przykra prawda.
Mój syn musiał przestać kręcić się z Gorącą
Drużyną i ich szaloną grupą. Był lepszy w treningu strzeleckim niż Vance, czym
Vance z dumą podzielił się ze mną.
Czymś, co przyprawiało mnie o kołatanie serca.
Nawet nie myślałam o tym, co powiedziała mi
Stella, co Mace powiedział jej, że go nauczył, a Mace nawet nie mieszkał już w
Denver. Uczył go wszystkich rzeczy przez Skype.
Musiałam też zrobić maseczkę i zadzwonić do
masażystki, kiedy Stretch wrócił po spędzeniu popołudnia z Tex’em.
Aby przekazać swoje uczucia w tej sprawie, sapałam.
„Pomożesz mamie gotować?” - zapytałam moją
dziewczynkę.
„Tak.”
„W takim razie zabierz swój tyłeczek do
kuchni, Cukiereczku.”
Ponownie uśmiechnęła się do mnie, spojrzała na
swojego tatę, uśmiechnęła się do niego i dostała całusa w nos za jej kłopoty.
Czułam to w brzuchu. I prosto w sercu.
Annamae wyszła z pokoju, mój mąż ją
obserwował, a kiedy zniknęła, jego oczy powędrowały na mnie.
„Wiesz, że nasza córka jest ogromnie
zauroczona Callumem Nightingalem” - podzieliłam się.
Jego twarz stała się grzmiąca.
Ocho.
Czas to naprawić.
Łatwo.
„Kocham cię” - szepnęłam.
Grzmot zniknął z jego twarzy.
„Też cię kocham” - szepnął Marcus.
„Zaprowadź mnie do kuchni, Cukiereczku?”
Podniósł do mnie ramię.
Okrążyłam swój wielki stół z najlepszą porcelaną,
kryształem i srebrem, jakie udało mi się znaleźć.
Wzięłam męża pod ramię.
I odprowadził mnie do kuchni.
Ledwo przekroczyliśmy próg, kiedy Stretch
krzyknął gdzieś nie blisko, nie daleko - „Chcę Las Delicias!”
Mój syn krzyczy w domu i obraża gotowanie swojej
mamy.
Spojrzałam morderczo na Marcusa.
Mój mąż po prostu wybuchnął śmiechem.
######
Tym postem
żegnam się z historią Daisy i Marcusa.
Zapraszam
Was wszystkie na kolejne przygody: tym razem historia Shirleen.
Za 1-2 dni
zacznę zamieszczać posty na https://monique-romans-6.blogspot.com/
O żesz Cukiereczku❤️💙💙 tak myślę, że płaczę sobie. Cudo. I cholernie dziękuję za Twoją pracę przy tłumaczeniach 💜💜💜
OdpowiedzUsuńCieszę się, że oboje doczekali swojego szczęśliwego zakończenia 😊 dziękuję za tłumaczenie ❤️
OdpowiedzUsuńIdealna historia! Dziękuję 😍
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia :-). Dziękuję
OdpowiedzUsuń😭😭😭😭dziękuję jak się cieszę że mieli swoje szczęśliwe zakończenie
OdpowiedzUsuńPięknie 💖 💖 💖
OdpowiedzUsuńDziękuję 😀😀😀
OdpowiedzUsuńPiękne zakończenie dziś 🤩
OdpowiedzUsuń